czwartek, 6 marca 2014

A trzy tygodnie temu... czyli jak zostałam Zuchwałą

Jest blog, to coś trzeba pisać :) Cofnijmy się więc magiczną machiną do 22 lutego. Miejsce akcji - Lubostroń.

Ale tak na prawdę wszystko zaczyna się jak zawsze w P-niu. Jako osoba niezmotoryzowana (co najwyżej zroweryzowana) zawsze mam problem z dojazdem. I zawsze jest kombinowanie. Tym razem udało się rzutem na taśmę - dwa dni przed rajdem na forum PK4 pojawił się post o możliwości transportu. Kilka telefonów i jestem dogadana z Jędrkiem. Hmmm... jakoś mi to brzmi znajomo... świat jest jednak mały i okazuje się, że Jędrek to kolega moich znajomych. World is an English village :)

Wyruszamy wieczorem w piątek spod Poznań City Center, jedzie z nami również Sławek - specjalista od rajdów turystycznych. Koło 21 jesteśmy w Lubostroniu i tu miłe zaskoczenie - jest kolacja! Zjadamy fasolkę po bretońsku, zagryzając świeżym chlebem. No żyć nie umierać. Potem jeszcze trochę rozrywki umysłowej - rozwiązujemy z chłopakami krzyżówki. Ale trzeba iść spać, bo rajd zaczyna się o nieludzkiej godzinie - 7 rano!

Punktów jest 24 i w żaden sposób nie potrafię ich ułożyć w logiczną kolejność :) Ponieważ postanawiam napierać sama, opracowuję wariant z łatwym wejściem na punkty, żeby za szybko się nie zgubić. Więc lecę - A, F, B. Później 6 punktów w Jabłowskich Górach - już patrząc na mapę wiedziałam, że tam się zgubię. Cały czas mniej więcej wiem, gdzie jestem, ale mam problemy z odległościami. Spotykam jakąś ekipę i z nimi idę na D. A potem idzie już z górki C, I, J, K i L. Zbiegam z górek, zaliczam V przy kanałach, X na górce, dłuższy przelot W na skraju lasu. Następnie przez pole na S, T, Y i wracam na "słuszną" stronę rzeki. O wchodzi, N trochę przestrzelam, ale spotykam Sławka, który mnie kieruje na odpowiednie miejsce, potem jest M, H na polu i R utopione w skrzyżowaniu strumieniu. I wędrówka szosą przez Pturek, przy której dostaję ataku śmiechu. Kilka lat temu jechałam z Maciejem na Openera do Gdyni i nawigacja wyprowadziła nas właśnie do Pturka. I pamiętam, że ja(pasażer) piłam w Pturku wino przy drodze, a Maciek(kierowca) szukał odpowiedniej drogi.

Idę na P, gdzie znajduję truchło dzika. Nie zabieram. A później tylko wędrówka na północ przez pola, chyba najdłuższy przelot na trasie. I w lesie jest G, dalej na zachód na Z skrzyżowanie ścieżek. I do bazy.

Czas10:43, 29/43

A tu dobry gulasz z kaszą i ogórkiem. Kulinarnie Złoto wygrywa ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz